Hmm...

Hmm... Zdaje się, że znowu trafiła mi się dłuższa przerwa od blogowania. Przerwa spowodowana najpierw brakiem tematów, a później pogodą. W ogóle mam wrażenie, że ostatnio pogoda odgrywa ogromne znaczenie w moim życiu. Kiedyś bez względu na to jaka by nie była - chodziłam do pracy, a po pracy było tyle rzeczy do ogarnięcia w domu, że nie miało znaczenia czy świeci słońce, czy pada deszcz. Weekendy też albo sami sobie zagospodarowywaliśmy, albo robiła to rodzina. Od jakiegoś czasu "poluzowały" mi się trochę domowe obowiązki, a to spowodowało, że mam ochotę - i czas - wyjść popołudniami czy wieczorami na spacer, albo pojeździć na rowerze, albo posiedzieć z koleżankami na ogrodzie. Kiedy natomiast jest zimno czy deszczowo, nosi mnie, że tak ogromna siła, na którą nie mam wpływu, "ustawia mi życie". A zatem marzec upłynął mi głównie na siedzeniu w domu. Było zimno. Poza tym trzeba było przygotować się do świąt. Za to kwiecień... kwiecień :) Był cudownie ciepły i przyjemny (niemal cały). A teraz rozpieszcza nas maj. Kiedy zaczęłam wychodzić, więcej się ruszać, mój organizm nieprzyzwyczajony do tego, najpierw dostał zadyszki, a później zmniejszył się. Przynajmniej tak mówiła waga. Teraz jednak niestety powrócił do siebie. Zapewne za sprawą ciast z owocami i truskawek ze śmietaną i cukrem. Tak wiem, moja wina. Ale czy można i czy należy odmawiać sobie przyjemności w życiu? Zwłaszcza tak pysznych... Nie, jakoś nie sądzę. Wszyscy powtarzają, że trzeba siebie kochać. A zatem kocham też mój brzuszek i chcę mu dogodzić z tej miłości serwując mu pyszności :)

Mam nadzieję, że wbrew złym wróżbom pogodynek i pogodynków jednak piękna pogoda utrzyma się nadal. Może i nie schudnę tak uskuteczniając tą miłość własną, ale przynajmniej nie przytyję bardziej, a to już dużo. Poza tym mam mnóstwo planów wycieczkowych. Chciałabym odwiedzić Drezno, Szczecin, Poznań i Nowy Sącz. Tak wiem, każde miasto to inny kierunek podróży, ale to mają być takie krótkie trzydniówki w miejsca, w które wybieram się od kilku lat i jakoś dotrzeć nie mogę. Zachęciła mnie to nich ostatnia wycieczka do Pragi, do której spontanicznie pojechaliśmy w czasie cudownego, ciepłego długiego weekendu majowego. Wyszło świetnie, więc czemuż by nie kontynuować tego trendu? Ja w każdym bądź razie nie widzę żadnego powodu. Zdaje się, że ostatnio za dużo czasu spędzałam w domu, a teraz mnie nosi... Albo może to wiosna :) Zresztą nieważny powód, byleby trwało jak najdłużej :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jazda na trzeciego

Przeciw ograniczeniom prędkości

Restart głowy