Moje wpisy

Moje wpisy coś ostatnio "obijają się" o wycieczki dziecka - ostatnio, gdy pisałam, był na wycieczce, teraz jest u dziadków, a jak wróci, to się będzie zbierał na kolonię. Żyć, nie umierać. Taki to ma dobrze. Szkoda, że ja tak fajnie nie miałam. Za to szczęście, że mogę to zapewnić potomkowi. W domu nastała cisza i spokój. Chyba się do tego przyzwyczaję. W życiu robi mi się taki slowly movie. I w sumie dobrze. Też kiedyś muszę odpocząć.

Problemem natomiast będzie urlopowy wyjazd. "Starło" nam się w tym roku kilka pomysłów, różnych pomysłów i kilka niekorzystnych przypadków. To akurat żadna nowość. Problem polega na tym, że tym razem jakoś tak nam się rozjechały koncepcje, że w sumie nie doszliśmy do żadnego konstruktywnego wniosku. Na dobrą sprawę może być więc tak, że dostaniemy urlopy w różnym czasie i każde z nas spędzi swój oddzielnie. A to już nowość. Tak jeszcze nie było, a jeśli będzie to nie będę skakać z radości, bo i tak mało czasu spędzamy razem.

W sumie wszystko zaczęło się od zamieszania u Mojego w pracy. Rozgrzebali kilka dużych projektów i na dobrą sprawę do dziś nie wiadomo, kiedy kto dostanie urlop. To znaczy robią tak: jak któryś zostanie ukończony, albo ma przerwę, ze względu na to, że na coś tam trzeba czekać, to osoby zaangażowane w ten projekt tak właściwie z dnia na dzień dostają wolne. Jeszcze w maju planowaliśmy wspólny wypad ze znajomymi. Myśleliśmy o wynajęciu jachtu gdzieś na Mazurach i wspólnym żeglowaniu, ale wycofaliśmy się z tego pod wpływem zamieszania w pracy. Podobnie jak musiałam zrezygnować z rezerwacji pokojów nad morzem (całe szczęście przed wpłaceniem zadatku). A zatem jeśli jakimś cudem uda nam się w ogóle zgrać urlopy, to trzeba będzie wybrać jakiś last minute, albo spędzić kilka godzin przy telefonie obdzwaniając krajowe pensjonaty. 

A jak się nie uda zgrać, to albo sobie wyjadę sama; co też nie byłoby złe, bo mogłabym wyskoczyć do jakiegoś fajnego spa, albo będę musiała wymyślić coś dla rozładowania energii... Może malowanie? Choć nie wiem czy wysiedzę tak długo w domu. Nosi mnie. Muszę gdzieś pojechać, a najlepiej nie do rodziny, bo chociaż "lubię wracać tam, gdzie byłam już" (jak śpiewał Wodecki czy Bajor), to jednak lubię też poznawać nowe tereny...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jazda na trzeciego

Przeciw ograniczeniom prędkości

Restart głowy