Posty

Przed Dniem Mężczyzn

Wczoraj, z okazji Dnia Kobiet było bardzo miło. Chłopaki się wykazali. A jutro czas na rewanż... bo będzie Dzień Mężczyzn :) Co w praktyce oznacza, że ja daję prezenty, ale oni szykują obiad i ciasto :) Szkoda, że tak się ochłodziło, bo miło byłoby posiedzieć w jakimś ogródku kawiarnianym, ale cóż, trzeba uzbroić się w cierpliwość. W końcu to dopiero początek marca. Ma prawo być jeszcze zimno. Ostatnio próbuje się ze mną "zaprzyjaźnić" jakiś osiedlowy kot. Chłopaki straszą, że pewnie jest nieodrobaczony i zapchlony i jak coś na mnie przelezie to mi się znudzi. No trudno, różne rzeczy się w życiu zdarzają, a szkoda rezygnować z takich przyjemności jak słuchanie przymilnego mruczenia i głaskanie "przylepy" :) Ostatecznie to małe (i najlepiej częste) radości sprawiają, że życie jest piękne.

Filmy, filmiki, seriale i widowiska

Z przykrością muszę stwierdzić, że jako miłośniczka filmów mam coraz mniejszy wybór. Większość tego co się teraz produkuje to jakieś nędzne filmiki, albo wysokobudżetowe widowiska filmowe, oparte na efektach specjalnych, ale za to z ubogą fabułą. Jeśli kinematografia pójdzie dalej w tę stronę, a jest to możliwe sądząc po zyskach z tych "superprodukcji", to za chwilę aktorzy staną się zbędni. Będą nimi zostawać modele i modelki, bo poza twarzą nie będą mieli czym się wykazać i co pokazać. Zmienia się też patrzenie na zyski z filmów i ich ewentualną kontynuację. Teraz film nie ma zarobić na projekcjach w kinach, płytach DVD, blu-ray czy audio - ze ścieżką dźwiękową oraz na sprzedaży stacjom telewizyjnym. Teraz zysk ma być horrendalny i to w pierwszym tygodniu, a najlepiej w pierwszy weekend po premierze. Bo jak inaczej to odbierać, skoro po tygodniu od premiery ogłasza się czy film "się zwrócił". Z lekkich filmów ostatnio spodobał mi się "Kryptonim UNCLE", z

Sukces czy porażka?

Czasem trudno ocenić czy się odniosło sukces, czy poniosło porażkę... Zależy z jakiego punktu widzenia na to patrzeć, a czasem zależy od tego, jakie były oczekiwania. Dziś mam właśnie taki dzień. Mam mieszane odczucia i nie wiem, do którego "worka" go wrzucić. Oczekiwania, przyznaję, były ogromne i nie do końca im sprostałam... Niestety krakowskim targiem do rzeczy nieistotnych i neutralnych zaliczyć się go nie da... A że podobna sytuacja już się nie powtórzy, więc nie mogę też powiedzieć, że jeszcze się zobaczy, okaże... Chyba wolę łamać sobie głowę na sudoku niż na takich problemach. A z innych rzeczy - w prognozach pogody odwołano wiosnę i zapowiedziano powrót zimy. Po ostatnich deszczach, które roztopiły zalegający chyba od miesiąca śnieg, wrócił mróz i zaczęło znów prószyć. A niech prószy. Może wrócą 4 pory roku... Spontaniczna propozycja jest taka, żeby wyskoczyć na kilka dni nad morze. Zobaczymy co z tego wyjdzie...

Wesołych choć bez śniegu

Ostatnie prognozy rozwiały moje i tak płonne nadzieje na białe święta. Już naprawdę nie pamiętam takich. O ile na ostatnich fotkach znad Morza Czarnego widać pokryte grubą warstwą śniegu plaże, miasta i palmy, o tyle za naszymi oknami nadal szarówka. Kiedy był mróz, nie chciało nic lecieć z nieba, kiedy mróz odpuścił, popadał deszcz. Ot, taki standard już od kilkunastu lat: ciepły i deszczowy grudzień. Żeby doczekać śnieżnych Świąt bez przeprowadzki i wyjazdów, prawdopodobnie należałoby przesunąć je na styczeń. Może nie byłyby to pewnik, ale większe prawdopodobieństwo. No trudno, posiedzi się w domu i pogada z rodziną, poobżera się trochę i popije, poogląda TV i pogra w planszówki. Będzie bardzo rodzinnie i bardzo integracyjnie, bo pewnie nikomu nie będzie się chciało nigdzie ruszać... Życzę Wam wszystkim NAPRAWDĘ WESOŁYCH ŚWIĄT oraz CUDOWNEGO NOWEGO ROKU !!!

Jest dobrze

Tia... ostatnio był jakiś letni wpis... Pocieszę się, że jeszcze jest jesień, a nie zima i że mam poślizg tylko z jednej pory roku na drugą. No cóż, dziś rano było ślisko, więc sformułowanie też bardzo a propos :) Co prawda nie ma u nas śniegu, a tylko mróz, ale czytałam, że w niektórych częściach kraju przybieliło. Ja tam ostatni raz śnieg w listopadzie naszym regionie pamiętam z czasów, w których chodziłam do podstawówki i wyszłam z domu w jesiennych bucikach i kurteczce, a w czasie lekcji spadło tyle śniegu, że nie wiedziałam jak wrócić :) Chociaż nie, to były czasy, w których takimi drobiazgami jak nieodpowiednie obuwie, człowiek się nie przejmował. A nawet cieszył, że coś jest inaczej niż być powinno :) Poza tym wracało się szybko, żeby się wybrać jeszcze na sanki, ślizgacze i porzucać śnieżkami. Dziś uświadomiłam sobie, że tej jesieni - a w ujęciu marketingowo-sklepowym: w tym przedświątecznym czasie, nie słyszałam jeszcze żadnego świątecznego hitu... Żadnego "White Christma

Najcieplejszy sierpień

Właśnie wyczytałam, że tegoroczny sierpień tak globalnie był najcieplejszym miesiącem w historii pomiarów. Pewnie też dlatego pokrywa śnieżna w Arktyce jest dużo, dużo mniejsza niż zwykle o tej porze roku. Cóż tu się dziwić, skoro nawet w Skandynawii za kołem podbiegunowym jest teraz kilkanaście stopni. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko przyzwyczaić się do upałów albo do klimatyzacji. Odkopany niedawno koło Gorzowa Wielkopolskiego nosorożec Stefan, który mieszkał tam sobie 100 tys. lat temu, a więc zanim ludzie narozrabiali z gazami cieplarnianymi, żył ponoć w klimacie afrykańskim, a więc takie zmiany to żadna nowość, choć osobiście żałuję, że akurat na mnie wypadło. Wolę jak jest chłodniej. Ale co tu narzekać, na rzeczy, na które człowiek nic nie poradzi. Dziś od popołudnia wieszczą nam ochłodzenie i opady, co też mi nie pasuje, bo miałam zaplanowany wyjazd w góry, który muszę odwołać :( Będzie gastronomiczny weekend ;)

Cieszę się latem

Wczoraj zauważyłam, że dzień zaczyna się już wyraźnie skracać. Niekomfortowe to trochę uczucie, kiedy człowiek nie nacieszył się jeszcze ciepłem i słońcem, a już dzień zmierza ku zimie. Za szybko, dużo za szybko. Nie mogę znaleźć sposobu na zwolnienie tego tempa. Mam za dużo zajęć, żeby czas nie uciekał tak szybko. Nim się człowiek obejrzy już się robi wieczór... Wczoraj wieczorem okazało się, że większość moich domowych kwiatów jednak nie lubi słonecznej pogody i nie regeneruje się na tarasie :( Bo wymyśliłam sobie ostatnio, że wystawię wszystkie kwiaty na taras, żeby sobie "pooddychały" i nacieszyły się słońcem, a jednocześnie stworzę taki fajny zielony zakątek. Tymczasem nawet grubosz i grudnik, które w końcu są spokrewnione z kaktusami (albo nawet do tej grupy należą; nie wiem dokładnie, nie jestem specjalistą botanikiem), nie przyjęły tego z entuzjazmem. Ich piękne zielone listki miejscami przebarwiły się na czerwonawo i żółtawo. Zamiokulkasowi w ogóle popaliło liście...