Posty

Wesołych choć bez śniegu

Ostatnie prognozy rozwiały moje i tak płonne nadzieje na białe święta. Już naprawdę nie pamiętam takich. O ile na ostatnich fotkach znad Morza Czarnego widać pokryte grubą warstwą śniegu plaże, miasta i palmy, o tyle za naszymi oknami nadal szarówka. Kiedy był mróz, nie chciało nic lecieć z nieba, kiedy mróz odpuścił, popadał deszcz. Ot, taki standard już od kilkunastu lat: ciepły i deszczowy grudzień. Żeby doczekać śnieżnych Świąt bez przeprowadzki i wyjazdów, prawdopodobnie należałoby przesunąć je na styczeń. Może nie byłyby to pewnik, ale większe prawdopodobieństwo. No trudno, posiedzi się w domu i pogada z rodziną, poobżera się trochę i popije, poogląda TV i pogra w planszówki. Będzie bardzo rodzinnie i bardzo integracyjnie, bo pewnie nikomu nie będzie się chciało nigdzie ruszać... Życzę Wam wszystkim NAPRAWDĘ WESOŁYCH ŚWIĄT oraz CUDOWNEGO NOWEGO ROKU !!!

Jest dobrze

Tia... ostatnio był jakiś letni wpis... Pocieszę się, że jeszcze jest jesień, a nie zima i że mam poślizg tylko z jednej pory roku na drugą. No cóż, dziś rano było ślisko, więc sformułowanie też bardzo a propos :) Co prawda nie ma u nas śniegu, a tylko mróz, ale czytałam, że w niektórych częściach kraju przybieliło. Ja tam ostatni raz śnieg w listopadzie naszym regionie pamiętam z czasów, w których chodziłam do podstawówki i wyszłam z domu w jesiennych bucikach i kurteczce, a w czasie lekcji spadło tyle śniegu, że nie wiedziałam jak wrócić :) Chociaż nie, to były czasy, w których takimi drobiazgami jak nieodpowiednie obuwie, człowiek się nie przejmował. A nawet cieszył, że coś jest inaczej niż być powinno :) Poza tym wracało się szybko, żeby się wybrać jeszcze na sanki, ślizgacze i porzucać śnieżkami. Dziś uświadomiłam sobie, że tej jesieni - a w ujęciu marketingowo-sklepowym: w tym przedświątecznym czasie, nie słyszałam jeszcze żadnego świątecznego hitu... Żadnego "White Christma

Najcieplejszy sierpień

Właśnie wyczytałam, że tegoroczny sierpień tak globalnie był najcieplejszym miesiącem w historii pomiarów. Pewnie też dlatego pokrywa śnieżna w Arktyce jest dużo, dużo mniejsza niż zwykle o tej porze roku. Cóż tu się dziwić, skoro nawet w Skandynawii za kołem podbiegunowym jest teraz kilkanaście stopni. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko przyzwyczaić się do upałów albo do klimatyzacji. Odkopany niedawno koło Gorzowa Wielkopolskiego nosorożec Stefan, który mieszkał tam sobie 100 tys. lat temu, a więc zanim ludzie narozrabiali z gazami cieplarnianymi, żył ponoć w klimacie afrykańskim, a więc takie zmiany to żadna nowość, choć osobiście żałuję, że akurat na mnie wypadło. Wolę jak jest chłodniej. Ale co tu narzekać, na rzeczy, na które człowiek nic nie poradzi. Dziś od popołudnia wieszczą nam ochłodzenie i opady, co też mi nie pasuje, bo miałam zaplanowany wyjazd w góry, który muszę odwołać :( Będzie gastronomiczny weekend ;)

Cieszę się latem

Wczoraj zauważyłam, że dzień zaczyna się już wyraźnie skracać. Niekomfortowe to trochę uczucie, kiedy człowiek nie nacieszył się jeszcze ciepłem i słońcem, a już dzień zmierza ku zimie. Za szybko, dużo za szybko. Nie mogę znaleźć sposobu na zwolnienie tego tempa. Mam za dużo zajęć, żeby czas nie uciekał tak szybko. Nim się człowiek obejrzy już się robi wieczór... Wczoraj wieczorem okazało się, że większość moich domowych kwiatów jednak nie lubi słonecznej pogody i nie regeneruje się na tarasie :( Bo wymyśliłam sobie ostatnio, że wystawię wszystkie kwiaty na taras, żeby sobie "pooddychały" i nacieszyły się słońcem, a jednocześnie stworzę taki fajny zielony zakątek. Tymczasem nawet grubosz i grudnik, które w końcu są spokrewnione z kaktusami (albo nawet do tej grupy należą; nie wiem dokładnie, nie jestem specjalistą botanikiem), nie przyjęły tego z entuzjazmem. Ich piękne zielone listki miejscami przebarwiły się na czerwonawo i żółtawo. Zamiokulkasowi w ogóle popaliło liście...

Ha

Ha, no to jestem aktualna... Dwie majówki już minęły od ostatniego wpisu, a ja nic. W czasie pierwszej wybraliśmy się do rodziny, bo się rozmarudzili, że dawno nas nie było. Pospacerowaliśmy po okolicy, zrobiliśmy grilla, spotkaliśmy się z dawno nie widzianymi kumplami i kumpelami; w podróż pociągiem się nie wybieraliśmy, ponoć na szczęście, bo większość tras była tak oblegana, że trzeba było się wciskać, a my już się chyba zbyt rozleniwiliśmy i takie stanie na korytarzu czy w przejściu nie bardzo nas bawi. W drugi weekend za to byliśmy nad morzem :) Fajnie było i nie fajnie - fajnie bo zmiana klimatu i ten cudowny słony zapach... a nie fajnie, bo dość zimno i strasznie wietrznie. Nie odważyłam się kąpać, bo nogi drętwiały nawet od chodzenia na bosaka wzdłuż wybrzeża, a poza tym piaskiem ciągnęło nieźle. Szkoda, że nie wzięłam ze sobą starego roweru, z którego zastanawiałam się jak zedrzeć farbę, bo zostałby wypiaskowany do gołego metalu ;) Niestety w czerwcu trzeba się obyć bez długic

Majówka

Ha, przyszły poniedziałek mamy wolny za niedzielę, a na środę, czwartek i piątek dostałam urlop :) Będę więc miała naprawdę długaśny majowy weekend :) W dodatku zapowiadają dość ładną pogodę, może nie rewelacyjną, przy której można by się poopalać wylegując na hamaku, ale cieplejszą niż obecne chłody syberyjskie. Wczoraj wybrałam się na spacer w swetrze i bluzie, bo kurtki zimowe już wyprałam i schowałam, i powiem szczerze: zmarzłam. A wracając do długiego weekendu, mam ochotę wybrać się gdzieś w Polskę. Mój mężczyzna kręcił nosem, że popłyniemy znowu z kasą, a on by miał ochotę na spędzenie czasu w domu i grillowanie z kumplami, ale powiedziałam, że wdrażamy plan oszczędnościowy, bo PKP ma promocję - 39 zł za bilet dla jednej osoby na cały weekend, więc samochód zostawiamy i przypominamy sobie stare czasy, kiedy to naszym środkiem komunikacji były pociągi ;) W dodatku przejrzałam rozkłady i okazało się, że obecnie pociąg pokonuje jedną z moich bardziej uczęszczanych ongiś tras w 58 mi

Ukwiecone drzewo

Z idów marcowych przeskakujemy niemal do idów kwietniowych i mamy zupełną zmianę pogody, a nawet więcej - pory roku :) Wczoraj widziałam drzewo, którego niestety nie byłam w stanie zidentyfikować, a które puszcza właśnie liście, wyglądające jak kwiaty. Całe drzewo jest obsypane takimi rozkwitającymi jasnozielonymi pąkami. Wygląda to przepięknie :) Szkoda tylko, że takie widoki są tak krótkotrwałe i ulotne. Wystarczy jeden dzień i już ich nie ma. Co nie znaczy, że później jest brzydko. Nie jest po prostu tak ładnie jak teraz. Inne drzewa kwitną tradycyjnie obsypując się białymi lub różowymi kwiatami. Wiosna ach to ty :)