Posty

Wróciła...

No to wróciła nam zima. Choć taka byle jaka, to jednak podobno w całej Polsce sypnęło śniegiem. U nas teraz się topi, ale rano było go całkiem sporo. W zasadzie tego się obawiałam, bo jakoś tak to już bywa, że jak nie ma porządnej zimy w zimie, to przychodzi wiosną, a przecież już za niecały tydzień rozpocznie się kalendarzowa wiosna. Dlaczego, dlaczego nie może być tak zgodnie z kalendarzem? Przecież teraz powinno być te 15-18 stopni, które bywało w styczniu. A tymczasem mam dylemat - i pewnie nie tylko ja - pod tytułem: myć okna na święta czy nie myć. Iście Szekspirowski problem, bo nie myć oznacza pewien dyskomfort związany z niedotrzymania tradycji (a tradycja w narodzie rzecz święta, choćby i związana ze sprzątaniem), a myć oznacza narażenie się na przeziębienie i frustrację jak następnego dnia deszcz albo śnieg z deszczem zniszczy dzieło ;) Póki co, wiosenny nastrój robią u mnie wiosenne kwiaty w wazonie i w doniczkach na parapecie. Tym na parapecie może za chwilę być za ciepło,

Ferie?

No to mamy ferie zimowe, które właściwie powoli się kończą. Dziecko wynudziło się w domu niemało, bo w górach śniegu nie ma, więc nie wysłałam go do dziadków na sanki - co za różnica gdzie się nudzi. Dziś Popielec, wypadałoby pójść do kościoła posypać głowę, ale jakoś mi się nie chce... Niby tradycja taka jest, żeby w tym dniu iść do kościoła, ale na liście świąt nakazanych, środy popielcowej nie ma... Wczoraj była ładna, słoneczna pogoda; nadal jest ciepło. Wybraliśmy się na spacer i idąc za dzieckiem zauważyłam, że tak jakoś nóżki koślawi. Kurcze, jakoś wcześniej tego nie widziałam, choć rzeczywiście piętki w butach nierówno ściera, ale ja też... Chyba mu kupię jakieś obuwie zdrowotne , z wkładkami, żeby mu naprostować te nóżki. W tym wieku jeszcze taka korekcja powinna się udać. Chyba. Może zresztą starym zwyczajem pomaluję mu stópki i każę łazić po kartce :) Zobaczymy co z tego będzie, poza oczywiście brudną podłogą, bo tego się nie uniknie ;) Może wystarczyłyby same wkładki ortope

Ciepło

No to mam w końcu nowy kalendarz na ścianę (piękny, z konikami) i w końcu wiem jaki dziś dzień ;) "Idzie luty, szykuj buty" - tak to było? Dodałbym: wiosenne, bo na jutro zapowiadają u nas 13 stopni C, co - gdyby nie to, że ziemia jeszcze zimna - kwalifikowałoby się nawet na baleriny :) I w dodatku nie ma padać, więc już się napaliłam na rolki. A co tam, pogoda odpowiednia, więc trzeba korzystać. Jakoś nie wierzę w to, żeby cały luty chciał być taki ciepły, bo zwykle to jednak zimny miesiąc. Z wielkim żalem rozebrałam dziś choinkę, przy okazji rujnując sobie ręce... Cóż tu by jeszcze napisać? A, już wiem, zaczęłam dziś czytać nową książkę. Tym razem "Krowę niebiańską" Chmielewskiej :) Jakoś tak sama wpadła mi w ręce po "Najstarszej prawnuczce", którą mi się bardzo fajnie czytało. No to w sumie tyle. Późno się zrobiło, więc czas iść wziąć prysznic i poczytać jeszcze trochę :)

2016

No to mamy nowy rok, choć jeszcze nie mam nowego kalendarza... Tak sobie przypominam, że 2015 rozpoczął się deszczem, bo w tym deszczu puszczaliśmy fajerwerki i wracaliśmy z Sylwestra. I przez cały rok z pogodą było coś nie tak, albo za gorąco albo za zimno jak na poszczególne miesiące, a do tego susza i wichury. 2016 rozpoczął się jak przystało na tę porę roku: mrozem i śniegiem. Mnóstwo dzieciaków wyległo na narty, sanki, ślizgacze i jabłuszka 1 stycznia, bo choć śniegu było niewiele, to na szczęście zima zaskoczyła drogowców, którzy nie zdążyli nic odgarnąć i posypać, więc można się było wyszaleć na białych, bocznych drogach. Teraz nadal mrozik trzyma, choć śniegu nie dosypało od pierwszego, a szkoda, bo przydałoby się więcej opadów, dużo więcej, przede wszystkim w górach, chociaż nie tylko. Ale bez paniki, dopiero 4 stycznia, dajmy zimie czas na rozkręcenie się :) Mam wrażenie, że to będzie dobry rok, taki normalny, z bardziej tradycyjną pogodą. Wszystkiego najlepszego!!!

Wesołych Świąt

Wesołych Świąt!!! Później nie będzie pewnie czasu na pisanie, więc zawczasu wolę złożyć życzenia. Od weekendu "ruszam z kopyta" ze sprzątaniem, pieczeniem i gotowaniem. No i z robieniem przedświątecznych zakupów. Niestety zapewne w marketach i galeriach napotkam dzikie tłumy, ale trudno, tym razem przyłączę się do tej ogólnej przedświątecznej histerii, bo nie mam nadal prezentów :( A zegar tyka: tyk, tyk i odlicza czas do świąt. Już wiadomo, że nie będą one białe, cóż, wyszło jak wyszło; dobrze, że chociaż wspomnienia ze świąt sprzed kilku i kilkunastu lat mam "śnieżne". Bo jak się tak zastanowię, to przypomina mi się, że śnieg był bodajże 15 lat temu i 10 lat temu... Ponoć był też 5 lat temu... Więc gdzie jest teraz? Zdaje się, że nie da się zastosować tu matematyki. Znajomi wybierają się w styczniu na narty do Austrii, wielką paczką. Cieszą się na piękne widoki, białe stoki, słońce. Tyle, że jak wczoraj sprawdzałam, to Austria straszy polami porośniętymi zeschłą t

Grudzień

Mogłabym zaśpiewać za Bingiem Crosby'm: I'm dreaming of a White Christmas Just like the ones I used to know Where the treetops glisten And children listen To hear sleigh bells in the snow... Tylko czy to coś da? Już nie pamiętam śnieżnego grudnia. Pamiętam za to ostatnie deszcze w Wigilię, a zaczęło się to od pewnej Wigilii około 9-10 lat temu, kiedy to była właśnie taka okropna, deszczowa pogoda. Dzień wcześniej zmokłam zresztą jak rzadko kiedy. Siedziałam wtedy po godzinach, a później jeszcze przed zamknięciem pobiegłam na pocztę wysłać arcy-pilną korespondencję. Wróciłam do domu kompletnie mokra... Niestety, ostatnimi czasy to styczeń i luty nadrabiają chłodem. Siedziałam sobie ostatnio trochę na portalach pogodowych i dowiedziałam się, że rozstrzelenie rekordów temperaturowych grudnia jest spore - od -30,3 stopni w 1961 r. do +19,5 w 1989 r. A zatem efekt cieplarniany to nie wymysł ostatnich 5 czy 10 lat. Swoją drogą ciekawe, czy w Paryżu coś konkretnego postanowią, czy

Quizwanie

Dwa tygodnie temu była u mnie siostra, która wieczorem wlepiała nos w komórkę i grała w quizwanie. Przy okazji rzucała mi od czasu do czasu jakieś pytanie. Skończyło się na tym, że siedziałyśmy do 1 w nocy przytulone przed jej komórką i rozwiązywałyśmy quizy... No a jak już sobie pojechała, zainstalowałam sobie gierkę na tablecie, no i teraz co wieczór zamiast z książką, siedzę nad pytaniami na tablecie. Niby prosta, banalna gra, a potrafi wciągnąć. Pocieszam się tym, że odświeżam wiedzę w wielu dziedzinach ;) Ostatni raz wciągnęła mnie tak kiedyś jeszcze banalniejsza gra: rośliny kontra zombi, albo na odwrót. Na szczęście takie "akcje" nie zdarzają mi się często, bo to większe pożeracze czasu niż seriale :)