Posty

2016

No to mamy nowy rok, choć jeszcze nie mam nowego kalendarza... Tak sobie przypominam, że 2015 rozpoczął się deszczem, bo w tym deszczu puszczaliśmy fajerwerki i wracaliśmy z Sylwestra. I przez cały rok z pogodą było coś nie tak, albo za gorąco albo za zimno jak na poszczególne miesiące, a do tego susza i wichury. 2016 rozpoczął się jak przystało na tę porę roku: mrozem i śniegiem. Mnóstwo dzieciaków wyległo na narty, sanki, ślizgacze i jabłuszka 1 stycznia, bo choć śniegu było niewiele, to na szczęście zima zaskoczyła drogowców, którzy nie zdążyli nic odgarnąć i posypać, więc można się było wyszaleć na białych, bocznych drogach. Teraz nadal mrozik trzyma, choć śniegu nie dosypało od pierwszego, a szkoda, bo przydałoby się więcej opadów, dużo więcej, przede wszystkim w górach, chociaż nie tylko. Ale bez paniki, dopiero 4 stycznia, dajmy zimie czas na rozkręcenie się :) Mam wrażenie, że to będzie dobry rok, taki normalny, z bardziej tradycyjną pogodą. Wszystkiego najlepszego!!!

Wesołych Świąt

Wesołych Świąt!!! Później nie będzie pewnie czasu na pisanie, więc zawczasu wolę złożyć życzenia. Od weekendu "ruszam z kopyta" ze sprzątaniem, pieczeniem i gotowaniem. No i z robieniem przedświątecznych zakupów. Niestety zapewne w marketach i galeriach napotkam dzikie tłumy, ale trudno, tym razem przyłączę się do tej ogólnej przedświątecznej histerii, bo nie mam nadal prezentów :( A zegar tyka: tyk, tyk i odlicza czas do świąt. Już wiadomo, że nie będą one białe, cóż, wyszło jak wyszło; dobrze, że chociaż wspomnienia ze świąt sprzed kilku i kilkunastu lat mam "śnieżne". Bo jak się tak zastanowię, to przypomina mi się, że śnieg był bodajże 15 lat temu i 10 lat temu... Ponoć był też 5 lat temu... Więc gdzie jest teraz? Zdaje się, że nie da się zastosować tu matematyki. Znajomi wybierają się w styczniu na narty do Austrii, wielką paczką. Cieszą się na piękne widoki, białe stoki, słońce. Tyle, że jak wczoraj sprawdzałam, to Austria straszy polami porośniętymi zeschłą t

Grudzień

Mogłabym zaśpiewać za Bingiem Crosby'm: I'm dreaming of a White Christmas Just like the ones I used to know Where the treetops glisten And children listen To hear sleigh bells in the snow... Tylko czy to coś da? Już nie pamiętam śnieżnego grudnia. Pamiętam za to ostatnie deszcze w Wigilię, a zaczęło się to od pewnej Wigilii około 9-10 lat temu, kiedy to była właśnie taka okropna, deszczowa pogoda. Dzień wcześniej zmokłam zresztą jak rzadko kiedy. Siedziałam wtedy po godzinach, a później jeszcze przed zamknięciem pobiegłam na pocztę wysłać arcy-pilną korespondencję. Wróciłam do domu kompletnie mokra... Niestety, ostatnimi czasy to styczeń i luty nadrabiają chłodem. Siedziałam sobie ostatnio trochę na portalach pogodowych i dowiedziałam się, że rozstrzelenie rekordów temperaturowych grudnia jest spore - od -30,3 stopni w 1961 r. do +19,5 w 1989 r. A zatem efekt cieplarniany to nie wymysł ostatnich 5 czy 10 lat. Swoją drogą ciekawe, czy w Paryżu coś konkretnego postanowią, czy

Quizwanie

Dwa tygodnie temu była u mnie siostra, która wieczorem wlepiała nos w komórkę i grała w quizwanie. Przy okazji rzucała mi od czasu do czasu jakieś pytanie. Skończyło się na tym, że siedziałyśmy do 1 w nocy przytulone przed jej komórką i rozwiązywałyśmy quizy... No a jak już sobie pojechała, zainstalowałam sobie gierkę na tablecie, no i teraz co wieczór zamiast z książką, siedzę nad pytaniami na tablecie. Niby prosta, banalna gra, a potrafi wciągnąć. Pocieszam się tym, że odświeżam wiedzę w wielu dziedzinach ;) Ostatni raz wciągnęła mnie tak kiedyś jeszcze banalniejsza gra: rośliny kontra zombi, albo na odwrót. Na szczęście takie "akcje" nie zdarzają mi się często, bo to większe pożeracze czasu niż seriale :)

Mirt na mirtowkach

Mirt to taki fajny krzaczek, z małymi ciemnozielonymi listkami i białymi kwiatkami. Stał w pokoju na oknie u mojej babci, która zawsze dbała o jego podlewanie, żeby nie usechł, bo była to zielona ozdoba koszyczka wielkanocnego (a w zasadzie koszyka, bo to na wsi było, a tam się nie patyczkują z ograniczeniami jadła) i świec czy gromnic noszonych z różnych okazji do kościoła. Polecam tą roślinkę nawet tym, którzy z kościołem nie mają wiele wspólnego, bo to naprawdę piękna ozdoba i nie tak oklepana jak juki i skrzydłokwiaty (doprawdy na wszystko jest moda, nawet na kwiaty doniczkowe). Jak podaje ciocia Wikipedia "Mirt jako roślina, która pięknie pachnie, ale nie ma wartości odżywczych, jest używany jako składnik lulawu (świątecznego bukietu) w trakcie obchodów żydowskiego święta Sukkot (Szałasów). Często stosuje się go też jako drzewka Bonsai. Jest też głównym składnikiem sardyńskiego likieru Mirto, spożywanego zazwyczaj po posiłku." No to taki wpis chciałam zamieścić, nawiązuj

Witam

Hip, hip, hura :) Założyłam bloga. Będę blogerką - zdecydowanie nie modową. Moda to nie moja bajka, przynajmniej nie ta w wydaniu blogerek :)